Ostatnie dni Powstania
Już następnego dnia po zdobyciu PAST-y w pobliskim kinie „Palladium” wyświetlane były powstańcze kroniki z przebiegu walk. Kiedy kończył się seans i zapalały światła, widzowie wstawali z miejsc, bili brawa i wiwatowali na cześć żołnierzy Batalionu „Kiliński” i jego dowódcy.
We wspomnieniach rotmistrza nie znajdziemy ani słowa na ten temat, chociaż w tych dniach niemal na każdym kroku spotykał się z dowodami podziwu i uznania. Mieszkańcy Śródmieścia składali mu gratulacje, gdziekolwiek się pojawił, wokół niego gromadził się tłum ludzi. W jego relacjach po 20 sierpnia obserwujemy jakby pewną zmianę. Znika niedawny entuzjazm i pełen nadziei nastrój. Określenie „zapał do walki” zastępuje często „determinacja walki”, zmieniają się też nastroje warszawiaków.
Powstańcy zaczynają rozumieć, że mimo pojedynczych sukcesów zdani są wyłącznie na własne siły. Całymi dniami nasłuchują odgłosów dochodzących zza Wisły, ale tam cisza. Ofensywa wschodnia została wstrzymana. Nocami wypatrują na niebie alianckich samolotów, ale setki reflektorów pasmami świateł tworzą groźną zaporę. Na kilka tygodni zostały przerwane zrzuty, a strona sowiecka odmówiła przyjmowania na swych lotniskach alianckich samolotów.
Rotmistrz „Leliwa” notuje w tych dniach ciekawe zjawisko – szeregi jego batalionu rosną. Przed punktami werbunkowymi ustawiają się kolejki nowych ochotników. Pod koniec sierpnia batalion miał w pierwszej linii 1500 żołnierzy, a więc prawie pułk, gotowy do podjęcia walki. Na pytanie: „Bić się czy nie bić?” odpowiedź była jedna: „Tak, bić się”.
– Co przyniesie jutrzejszy dzień? – to pytanie pada najczęściej podczas spotkań dowództwa z mieszkańcami Śródmieścia.
Olbrzymi wpływ na nastroje w Warszawie miały wydarzenia, które rozegrały się w dniach 26 i 27 sierpnia na Starym Mieście. W swych pamiętnikach rotmistrz poświęca im wiele uwagi. Niemcy w sposób bestialski przystąpili do niszczenia jednej z najpiękniejszych dzielnic stolicy, w sensie dosłownym równając ją z ziemią. Ludzie kryli się w piwnicach, nie mieli żywności ani wody, powstańcom kończyła się amunicja. W tych warunkach pułkownik „Wachnowski” podjął decyzję o przebiciu się oddziałów powstańczych i ewakuacji ludności cywilnej do Śródmieścia. Z kanału na rogu Nowego Światu i Wareckiej zaczęli wychodzić ludzie-widma, którzy na Starówce przeżyli prawdziwe piekło. Po czterech tygodniach zmagań i wyczerpaniu wszelkich możliwości, w straszliwych warunkach, do Śródmieścia przeszło około 4500 powstańców. Razem z nimi kanałami wróciły resztki kompanii 4. i 5. Batalionu „Kiliński”, które bohatersko walczyły na Starym Mieście.


Po opanowaniu Starówki oddziały korpusu generała Ericha von dem Bacha skierowały się do Śródmieścia od strony ulicy Królewskiej, w tym samym czasie grupa generała Heinza Reinefartha opanowała ruiny Powiśla, stwarzając zagrożenie od strony Nowego Światu. Rejon IV broniony przez Żołnierzy „Kilińskiego” został wzięty w kleszcze. Wzmagały się bombardowania i ostrzał artyleryjski. Szczególnie groźne były „ryczące krowy” – pociski zapalające, wystrzeliwane seriami po sześć sztuk, które podczas niskiego lotu nad ziemią wydawały charakterystyczny dźwięk. „Jeszcze wiele miesięcy po powstaniu budziłem się w nocy, bo wydawało mi się, że słyszę ten przerażający ryk – wspominał rotmistrz. – Olbrzymią siłę niszczycielską miały też dwutonowe pociski artyleryjskie, wystrzeliwane z działa kolejowego. Pociski tego typu były większe od dorosłego człowieka, a wypełnione dwoma tonami materiału wybuchowego przebijały nawet czteropiętrowy dom aż do piwnic”.
Pierwszego września bomby spadły na Pocztę Główną. Spod gruzów wyciągnięto wielu żołnierzy, w tym rotmistrza Roycewicza, który został ranny odłamkami bombowymi w głowę i rękę. Zniszczone zostało jedno skrzydło poczty i cały budynek stanął w płomieniach. „Po założeniu opatrunków postanowiłem nadal pozostać na czele moich oddziałów” – zanotował w dzienniku. Dowództwo batalionu zostało przeniesione na ulicę Górskiego 1, gdzie znaleźli schronienie żołnierze „Kilińskiego” walczący na Starówce.
Tragiczny w skutkach był drugi nalot, piątego września rano. Zginęli wszyscy żołnierze plutonu podchorążego „Trockiego”, będący wówczas na śniadaniu. W gruzach legł piękny budynek z 1850 roku. Przypominał siedzibę Instytutu Głuchoniemych. Dziś w tym miejscu stoi nowoczesny gmach Narodowego Banku Polskiego.
W pierwszych dniach września najcięższe walki przeniosły się w rejon Nowego Światu. Batalion „Kiliński” utworzył linię umocnień broniących dostępu do Śródmieścia, u wylotów ulic Świętokrzyskiej, Górskiego i Chmielnej. Aby być bliżej swoich żołnierzy, dowódca przeniósł swój punkt postoju na ulicę Bracką 18.
W nierównej walce z pancernymi oddziałami generała Reinefartha powstańcy ponosili olbrzymie straty. Niektóre kompanie bojowe stopniały do wielkości plutonów. Zginął dowódca 6. Kompanii podporucznik „Mykita”, ciężko ranny został dowódca 3. Kompanii „Tadeusz”. W nocy 7 września rotmistrz „Leliwa” zorganizował ostatnią odprawę, na której przedstawił swój plan obrony Nowego Światu, ulicy Królewskiej i placu Grzybowskiego.