Z szablami na czołgi,
czyli historia pewnego obrazu

Ułani z szablami w dłoniach atakujący nieprzyjacielskie czołgi i wozy pancerne to obrazek rozpowszechniany przez propagandę sowiecką i niemiecką we wrześniu 1939 roku. Celem było skompromitowanie dowódców, udowodnienie technicznego zacofania armii i pokazanie bezmyślności polskiego żołnierza. Ministerstwo Josepha Goebbelsa produkowało filmy dokumentalne będące kompilacją różnych scen batalistycznych, aby uwiarygodnić tę wersję wydarzeń. A jak wyglądała prawda?
We wrześniu 1939 roku Polska wystawiła do walki 11 brygad kawalerii – 26 pułków ułanów, 3 pułki szwoleżerów, 8 pułków strzelców konnych, 2 pułki strzelców konnych zmotoryzowanych i pułk kawalerii KOP. Zgodnie z wydanymi tuż przed wojną regulaminami kawalerzyści przygotowani byli przede wszystkim do walki w szyku pieszym, konie były środkiem transportu, często używano ich w oddziałach rozpoznawczych, kurierów i łączników. Podobnie jak inne kraje europejskie przed 1939 rokiem Polska wprowadzała reformy armii – kawalerię zastępowały stopniowo wojska pancerne i zmotoryzowane. Szable i lance potrzebne były przede wszystkim na paradach i uroczystościach państwowych.
Polscy ułani walczyli przede wszystkim w szyku pieszym. Ich uzbrojenie stanowiły – obok broni ręcznej – broń maszynowa, artyleria, działa przeciwpancerne i przeciwlotnicze, czołgi i wozy pancerne. Niemcy skierowali na front 9 brygad kawaleryjskich, a więc pod względem liczebności układ sił był niemalże wyrównany. Do bezpośrednich walk na białą broń dochodziło rzadko. Kroniki kampanii wrześniowej notują około 20 szarż kawaleryjskich, z których wszystkie zakończyły się zwycięstwem polskich ułanów. Największa bitwa rozegrała się 1 września na granicy polsko-pruskiej, kiedy to Mazowiecka Brygada Kawalerii w walce na szable zmusiła do ucieczki szwadrony wschodniopruskiej armii. Pozostałe starcia z użyciem białej broni to potyczki mniejszych oddziałów, patroli rozpoznawczych i grup KOP strzegących naszej wschodniej granicy. Rozpowszechniając informacje o zacofaniu technicznym polskiej armii, propaganda goebbelsowska przemilczała fakt, że w Wehrmachcie kawaleria odgrywała równie ważną rolę jak w wojsku polskim. W ostatniej fazie II wojny światowej Niemcy mieli na froncie wschodnim około miliona koni, które stanowiły podstawowy środek lokomocji. Formowanie nowych jednostek kawaleryjskich trwało w Wehrmachcie niemal do ostatnich dni wojny.
Do rozprzestrzenienia się fałszywej legendy o polskich ułanach przyczynił się pośrednio włoski dziennikarz Indro Montanelli, który publikował reportaże z pola bitwy pod Krojantami. Jego korespondencje wojenne pokazywały męstwo żołnierza polskiego i wkrótce zostały wycofane przez cenzurę włoską i niemiecką.
W archiwach kampanii wrześniowej zachowało się niewiele autentycznych świadectw walk – fotografii, filmów, prac plastycznych. Jednym z cennych dokumentów jest obraz namalowany przez kaprala 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich Bolesława Zakrzewskiego przedstawiający potyczkę kawalerzystów 13 września 1939 pod Kołbielą. Praca ta była podarunkiem dla dowódcy szwadronu rotmistrza Leliwę Roycewicza i przez kilka lat pozostawała w jego prywatnych zbiorach. Po 1948 roku, kiedy rozpoczęły się prześladowania i aresztowania oficerów AK, syn rotmistrza Olgierd, obawiając się konfiskaty obrazu, wywiózł go do USA, gdzie pozostawał przez blisko 50 lat. W ostatnich latach powrócił do kraju i znajduje się obecnie w zbiorach biblioteki publicznej gminy Kołbiel.
Obraz, który wyszedł spod pędzla malarza amatora, ma dużą wartość dokumentacyjną. Po pierwsze, autor był uczestnikiem kampanii wrześniowej, razem z 25 Pułkiem Ułanów przemierzył cały szlak Brygady Nowogrodzkiej, brał udział w starciach pod Kołbielą oraz w bitwie o Krasnobród. Po drugie, praca ta z wielką dbałością o szczegóły pokazuje uzbrojenie, rynsztunek, wyposażenie, mundury walczących kawalerzystów. Niemiec ma przytroczoną do siodła szablę, ale w walce posługuje się trzymanym za lufę karabinem, którym wymachuje jak cepem, natomiast polski ułan jest przygotowany do klasycznego cięcia szablą z góry. Warto zwrócił uwagę także na wierzchowce i ich zachowanie. Koń niemiecki jest większy i cięższy; polski jest zwinny i prawdopodobnie szybszy. Czołowe hodowle w kraju szkoliły wówczas dla potrzeb wojska konie specjalnie przygotowane do walki.